-H-halo? Cześć Mia to ja.
-Cześć-odparła moja przyjaciółka ze znudzeniem wyczuwalnym nawet przez telefon -po co dzwonisz?
-Chciałam się pożegnać, pewnie słyszałaś co się stało- powiedziałam i kilka łez spłynęło po moim policzku
-A tak słyszałam
-Może spotkamy się dzisiaj, chciałam się pożegnać bo jadę do do-domu dzie-dziecka- za jąkałam się
-Dzisiaj nie mam czasu, jest impreza u Thomasa, a ty nie jesteś na nią zaproszona no bo kto by chciał zapraszać na imprezy biedne sieroty? haha- zaśmiała się Mia i po krótkiej chwili usłyszałam charakterystyczne *pip* *pip* *pip*oznaczające zakończenie rozmowy telefonicznej.
Wybuchnęłam płaczem i rzuciłam się na łóżko, jaka z niej przyjaciółka. Czyto znaczy że byłam dla niej ważna tylko dlatego, że miałam zamożnych rodziców, co z nią nie tak?! Przyjaźniłyśmy się od tak dawna, zawsze myślałam że będziemy przyjaciółkami na całe życie ale myliłam się. Mia już dla mnie nie istniała, w jednej chwili znienawidziłam ją. Powierzałam jej wszystkie sekrety, chodziłam z nią na imprezy, dzięki mnie i temu że byłam bogatsza od rówieśników stała się bardziej popularna. Była zwykłą oszustką, dzięki niej zrozumiałam, że ta nasza kilkuletnia przyjaźń dla niej nie istniała
Cicho szlochając położyłam się na łóżku i przykryłam się ciepłym kocem. Chciałam zasnąć i już nigdy się nie obudzić, chciałam dołączyć do moich rodziców i mieć spokój.
*
Layla skończyłaś już rozmawiać-weszła do mojego pokoju uprzednio pukając pani Olivia
-T-tak skończyłam- cicho mruknęłam
-Coś się stało?- spytała zmieszana
-N-nic takiego
-Mnie możesz powiedzieć, jestem psychologiem, pozwól sobie pomóc
-Moja przyjaciółka ma mnie w dupie dlatego że straciłam rodziców i mało tego, była moją przy-przyjaciółką tylko dla pieniędzy- wykrzyknęłam i ponownie zaczęłam płakać. Mój świat się zawalił, a moje życie to ruina.
-W tym świecie już nie mam dla kogo żyć, nie mam dla kogo oddychać, nikt mnie już nie potrzebuje-dodałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Kochanie nie mów tak, zobaczysz wszystko się ułoży po jakimś czasie zdasz sobie sprawę, że warto było przetrwać te trudne chwile. Poznasz jakiegoś mężczyznę i założysz rodzinę, będziecie mieć dzieci. I wtedy docenisz to że się nie poddałaś.
-M-myślę że ma pani r-racje powiedziałam ocierając łzy z policzków
Wstałam z łóżka i podchodząc do biurka, wyciągnęłam chusteczkę z pudełka i
wysiąkałam nos.
-Zejdziesz teraz ze mną na dół czy chcesz tu jeszcze chwilkę posiedzieć?
-Myślę że jeszcze chwilkę zostanę-cicho odparłam
-W takim razie ja wychodzę- pani Olivia uśmiechnęła się uprzejmie i wyszła
Stojąc tak na środku pokoju nie mogłam uwierzyć, że tego samego dnia będę spała w jakimś innym zimnym łóżku zdała od domu, mojego domu. Poprawiając pościel na łóżku przeszłam na drugą stronę pokoju do półki z pamiątkami i zdjęciami. Ciężko westchnęłam na widok zdjęcia na którym rodzice przytulają się, a ja stoję obok trzymając w rękach telefon i patrząc na mojego braciszka siedzącego na ławce. W moich oczach zaczęły wzbierać się łzy na widok reszty zdjęć w ramkach;
Wakacje 2011, ferie zimowe 2012 roku,- cicho mówiłam do siebie
Otarłam łzy z mojej twarzy i powoli wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałam głosy z salonu więc tam poszłam. Na kanapie zauważyłam znajomych moich rodziców do których jechali. Gdy koleżanka mojej mamy Vanessa zauważyła mnie od razu rzuciła się w moją stronę i mocno mnie przytuliła, zaczęła płakać a ja razem z nią.
-Tak strasznie mi przykro- wyszeptała prosto do mojego ucha i jeszcze mocniej mnie ścisnęła
W jej ramionach czułam się tak dobrze, jakby to moja mama mnie przytulała. Na samą myśl o mamie zaczęłam jeszcze mocniej płakać.
-Dziękuję- powiedziałam cicho do Vanessy i sama mocniej ją ścisnęłam
Dziękuję, że mnie pani przytuliła, tak bardzo mi tego brakowało- mruknęłam
jeszcze i odsunęłam się od niej
Teraz podszedł do mnie jej mąż Luke i również mnie uścisnął po chwili odsunął się ode mnie i klepną mnie po plecach mówiąc 'będzie dobrze'
Ocierając łzy które wciąż wypływały z moich oczu usiadłam na kanapie i wlepiłam wzrok w widok za oknem.
Pan Luke odchrząkną i pani Vanessa zaczęła mówić
-Lay wiemy że to nie jest łatwe dlatego wzięliśmy organizacje pogrzebu na siebie. Ceremonia odbędzie się jutro o 10 rano pasuje ci ten termin?
- T-tak, dobrze, może być.
- Jutro rano przyjedziemy po ciebie do domu dziecka, dobrze?
- Okej- cicho odparłam
W takim razie my będziemy się już zbierać, pani Vanessa wstała i jeszcze raz mocno mnie przytuliła. Przez moją myśl przeszło że może jednak oni chcieliby mnie zaadoptować na ten jeden rok, ale od razu sprzątnęłam te myśli na bok. Kto by mnie chciał? Byłabym tylko ciężarem. Wezmę się w garść i wytrzymam ten rok- postanowiłam sobie w myślach i odprowadziłam ich do drzwi.
-Do widzenia
-Do widzenia skarbie- powiedziała pani Vanessa i poszli w stronę samochodu
Po piętnastu minutach od wyjazdu państwa Richer do drzwi wejściowych zapukał wysoki mężczyzna oznajmiając mi że przyjechał po mnie i że za 15 minut wyjeżdżamy.
Powolnym krokiem poszłam do mojego pokoju, chciało mi się płakać ale nie miałam czym. Cały 'zapas' łez wypłakałam przez ostatnią dobę. Podniosłam z podłogi najmniejszą walizkę i poszłam z nią na dół. Poprosiłam pana Ricka aby pomógł mi z największą i najcięższą walizką, a on oczywiście służył pomocą. Gdy wszystkie walizki leżały w aucie poszłam pożegnać się z panią Mary siedzącą w salonie. Rozpłakałam się mocno ją tuląc, była dla mnie jak babcia której nigdy nie poznałam. Tuląc mnie do swej piersi mówiła że będzie się opiekować domem i że będziemy się widywać raz w tygodniu, gdy będę mogła odwiedzać swój dom.
Po pięciu minutach cichego szlochania odsunęłam się od sąsiadki i jeszcze raz przeszłam się po domu. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
- Panienko musimy już wyjeżdżać
- Okej- cicho i niepewnie odpowiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi
Za mną szła psycholog i pani Mary, jeszcze raz przed domem ją uścisnęłam i wsiadłam do samochodu.
Jadąc podziwiałam widoki i zadręczałam się myślami i pytaniami. Nie wiedziałam jak to będzie, bałam się.
Po jakiejś godzinie pan Rick zaparkował pod dużym budynkiem pomalowanym żółtą farbą. Nie chciałam wychodzić z samochodu, dlatego siedziałam i wpatrywałam się w budynek w którym miałam zamieszkać. Pani Olivia otworzyła drzwi od mojej strony i poprosiła abym wyszła. Byłam tak sparaliżowana, że nie potrafiłam się ruszyć, strach przejął nade mną kontrolę i nie mogłam nic z tym zrobić. Po kilku minutach otrząsnęłam się z "transu" i zaczęłam histerycznie płakać. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje, to było przerażające. Gdy się uspokoiłam powolnie wyszłam z auta i wysiąkałam nos. Pan Rick poprosił abym poszła za nim i tak zrobiłam. Obok mnie szła pani Olivia mówiąc że będzie dobrze i że na pewno się szybko za klimatyzuję.
Weszliśmy do budynku i skręciliśmy w prawo, minęliśmy dwa pomieszczenia i wpierw pukając weszliśmy do pokoju, a raczej gabinetu dyrektora tego domu dziecka.
-Dzień dobry- przywitała się z nami niewysoka kobieta o kruczoczarnych włosach, ubrana w biały żakiet i granatową spódnicę.
-Dzień dobry- odparł pan Rick i pani Olivia, a ja kiwnęłam lekko głową. Byłam przerażona
-Ty pewnie musisz być Layla Jones mam rację?
-T-tak odparłam
-A więc dobrze, jestem Melanie Rose i jestem dyrektorem tego domu dziecka, sądzę że szybko się za klimatyzujesz, jest tu kilkanaście osób w twoim wieku. Myślę że jakoś sobie poradzimy, pamiętaj że gdy będziesz miała jakieś pytania lub będziesz chciała po prostu porozmawiać jestem tu dla was wszystkich.
-D-dobrze, dz-dziękuję- mruknęłam speszona
-W takim razie zapraszam. Pokażę Ci twój pokój, a gdy będziesz gotowa oprowadzę cię po budynku i przedstawię Ci naprawdę miłe osoby-uprzejmie uśmiechnęła się dyrektor.
-Będę przyjeżdżać tutaj raz w tygodniu i będę zabierać Cię na chwilę do domu, dobrze?- Powiedziała do mnie moja pani psycholog i przytuliła mnie
-Dobrze, dziękuję
Pani Olivia była bardzo miłą kobietą, myślę że to jej najbardziej zaufałam. Naprawdę ją polubiłam i cieszyłam się, że to ona będzie jeździć ze mną do domu.
Pani Melanie zaprowadziła mnie do mojego pokoju, miałam być w nim sama choć znajdowały się tam dwa łóżka. Pokój był koloru beżowego i był nawet ładny. Po obu stronach stały łóżka, a nad nimi na ścianie wisiały półki, obok każdego łóżka stała duża szafa i mała komoda. Widać było że ten pokój jeszcze niedawno należał do kogoś. W powietrzu unosił się silny zapach męskich perfum,a na ścianach można było ujrzeć liczne zadrapania.
Westchnęłam siadając na jednym z łóżek, po chwili zauważyłam że jakiś starszy mężczyzna wniósł moje walizki do pokoju, ale zignorowałam go i nadal wpatrywałam się w widok za oknem z którego można było ujrzeć wysoki budynek i duży park. Wstałam z łóżka i podeszłam do parapetu, lekko uśmiechnęłam się na widok małych dzieci bawiących się na placu zabaw ale po chwili uśmiech zniknął, a na jego miejsce wpłynął żal i smutek. Tęskniłam za moim małym, wkurzającym ale kochanym braciszkiem.
Niedługo potem usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam ciche 'proszę' i ujrzałam w drzwiach panią dyrektor
-Chcesz iść się rozejrzeć? -zapytała uprzejmie
-T-tak jasne- zająkałam się i wyszłam za nią z pokoju
_________________________________________________________________________________
Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziały, ale te święta...same rozumiecie.
W nagrodę jest dłuższy rozdział.
Już niedługo powinien pojawić się JUSTIN! :)
Piszcie w komentarzach co myślicie :)