niedziela, 9 lutego 2014

Zawieszam

PRZEPRASZAM
Przepraszam, za to że tak długo nie było rozdziału. Ostatnio mam bardzo dużo na głowie, musiałam poprawić oceny, potem na feriach urodził mi się brat i nie miałam na nic czasu, teraz znowu zaczęła się szkoła i od razu miałam bal gimnazjalny i przez to wszystko po prostu nie mam czasu na napisanie sensownego rozdziału.

Póki co kompletnie straciłam wenę, więc zawieszam bloga. Mam nadzieję, że moje 'zastopowanie' szybko minie i wrócę do was ze zdwojoną siłą.
Mimo wszystko dziękuję wam za wszystko i mam nadzieję że mnie nie zostawicie.
@QoolStoryBro

poniedziałek, 20 stycznia 2014

chapter 9

   Całą noc nie spałam ponieważ obmyślałam plan. W bidulu nie było kamer, więc mogłabym uciec w nocy ale po co? Równie dobrze mogłabym wyjść do szkoły jak gdyby nigdy nic i wtedy uciec...tylko gdzie?
Włączyłam swojego laptopa ale nawet nie wiedziałam po co. Westchnęłam i poszłam do łazienki, obmyłam swoją bladą twarz i wytarłam ją w ręcznik. Wróciłam do swojego pokoju, podeszłam do okna i usiadłam na zimnym parapecie. Była już ciemna noc, ale światło księżyca doskonale oświetlało mój pokój, spojrzałam na zegarek który wisiał nad drzwiami i zobaczyłam że jest już po 2 w nocy. Byłam przygnębiona bo nie wiedziałam od czego miałam zacząć. Tak bardzo chciałam uciec i dać sobie spokój z tym wszystkim ale się bałam ponieważ nie miałam gdzie iść. Miałam klucze do swojego domu ale gdybym tam poszła na pewno by mnie znaleźli, z pewnością będą tam szukali w pierwszej kolejności.
Muszę wziąć się w garść, od dzisiaj koniec z samookaleczeniem, zamartwianiem się i płaczem- postanowiłam i zeszłam z parapetu. Jedyną kwestią jaką miałam do obmyślenia było to czy ucieknę w nocy czy rano. W dzień dużo ryzykowałam, a w nocy..W nocy byłoby łatwiej.

Po tylu spędzonych tu dniach ilość moich rzeczy zmniejszyła się, a części już nie potrzebowałam. Wyciągnęłam spod łóżka moją najmniejszą walizkę na kółkach i powoli zaczęłam pakować swoje rzeczy wpierw zadając sobie pytanie "Czy to będzie mi potrzebne w moim nowym życiu?" I tak pozbyłam się następnej połowy rzeczy. Spakowałam tylko ciuchy w których chodziłam, trochę kosmetyków, jedno zdjęcie mojej rodziny, laptopa i inne niezbędne do życia rzeczy. Spakowana, zmęczona i po części szczęśliwa usiadłam na łóżku, spojrzałam na zegarek na którym widniała godzina 3:30.
Ucieczkę przełożyłam na następną noc, ponieważ byłam bardzo zmęczona i słaba, chciałam się wyspać dlatego spakowaną walizkę z powrotem wpakowałam pod łóżko, na wszelki wypadek gdyby ktoś wszedł do pokoju i zauważył ją. Chciałam uniknąć niepotrzebnych pytań ponieważ ktoś mógłby byś spostrzegawczy i zorientować się co chcę zrobić. Po kilkunastu minutach zasnęłam.

*
 Rano gdy tylko się obudziłam, ubrałam ciuchy na dzisiejszy dzień i zeszłam na stołówkę, póki jeszcze nikogo tam nie było. Zrobiłam sobie dwie kanapki i z nimi wróciłam do pokoju. W spokoju zjadłam i spakowałam się do szkoły.
Jeśli dobrze pójdzie to to będzie ostatni dzień w którym mnie w niej widzą -powiedziałam cicho do samej siebie.
Sięgając po swoją torbę, wzięłam ze stolika swój telefon i wyszłam z pokoju. Zeszłam do schodach i udałam się do szkoły.
 *
Dzień jak co dzień, nie obyło się bez niemiłych do gryzek w moją stronę ale dzisiaj nie zaprzątałam sobie tym głowy. To był pierwszy dzień od mojego pobytu tutaj kiedy uśmiechnęłam się, szczerze. Byłam szczęśliwa bo wiedziałam że ten koszmar się skończy.
Po szkole poszłam do psychologa bo nie chciałam by ktoś się mnie dzisiaj czepiał. Ta babka czyli szanowna pani Mrs.Greene chyba nie zdawała sobie sprawy, że wcale mi nie pomaga, ale ugh. cieszyłam się że to ostatni dzień w którym musiałam jej słuchać.
Gdy tylko wyszłam z gabinetu udałam się do "domu" jeśli tak można by było nazwać ten budynek pełny wrednych i chciwych ludzi.
Przekraczając próg bidula przywitałam się z otwierającą drzwi swojego gabinetu panią dyrektor. Tylko ona i kilku innych pracowników było w porządku. Reszta...szkoda gadać.
Otworzyłam drzwi swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Leżąc i rozmyślając stwierdziłam, że powinnam napisać jakiś list pożegnalny czy coś podobnego ponieważ nie chciałam odejść bez słowa od pani Melanie, ona była dla mnie wyjątkowo miła i starała się zawsze służyć pomocą. Mimo ze była kochanym człowiekiem nie mogłam dłużej tutaj zostać. Podniosłam się z łóżka i wyciągnęłam kartkę z mojego notatnika, przygotowałam długopis i zastanawiałam się co napisać.

Kochana pani dyrektor, chciałabym się pożegnać. Dziękuję za wszystko, za te wszystkie dobre słowa kierowane w moją stronę, za pomoc, za to że próbowała pani stworzyć dla mnie prawdziwy dom, za to że zawsze była pani dla mnie miła i nigdy nie miała mi niczego za złe. Pewnie czyta to pani, a mnie już nie ma. Przepraszam, ale ja musiałam to zrobić, nie mogłam już tego wszystkiego wytrzymać. Pani podopieczni wcale nie są tacy niewinni i zamknięci w sobie. Oni są tyranami
Codziennie gnębiono mnie i wyzywano. Czułam się jak intruz.
W szkole wcale nie było lepiej, wszystkim przeszkadzałam. 
Chcę aby pani wiedziała że zrobiłam to z własnej woli, uciekłam bo już nie wytrzymałam, chcę zacząć nowe życie. Niech mnie pani nie szuka, ani pani ani policja. Wiem że to może źle się dla mnie skończyć, ale ja po prostu nie mam już siły. 
Niech się pani nie martwi, nie zrobię niczego głupiego, zostało mi jeszcze trochę rozsądku.
Przykro mi że stało się tak a nie inaczej... Żałuję wielu rzeczy...
Sądzę że moja decyzja jest dosyć głupia i nieprzemyślana.
Pewnie zgłosi pani moją ucieczkę na policję... ale ja nie chcę tu wracać bo się boję. 
Pani nie wie co oni mi robili i lepiej żeby tak zostało.
Podopieczna Layla

Pisząc ten list rozpłakałam się, wtedy zdałam sobie sprawę w jakiej sytuacji jestem, jak życie dało mi w kość. Byłam zła, zła na siebie, zła na rodziców, zła na Boga o to, że pozwolili żeby to wszystko przytrafiło się właśnie mi. Nie mogłam zmienić przeszłości, ale mogłam zadbać o przyszłość, mogłam sprawić by była lepsza i na tym chciałam się skupić. 
Wyciągnęłam swoją skarbonkę głęboko schowaną pod łóżkiem i wyjęłam z niej wszystkie moje oszczędności, podliczyłam wszystko, miałam tylko 500$. Na długo nie wystarczy ale na trochę powinno. Może poszukam jakiejś pracy- pomyślałam. 
Po chwili przypomniałam sobie o pieniądzach w spadku które zostały mi po rodzicach, ale nie mogłam ich wybrać będąc niepełnoletnią. Zostało jeszcze 3 miesiące, jakoś wytrzymam bez nich, znajdę pracę, a potem będę je miała.- stwierdziłam i wpakowałam wszystkie pieniądze do portfela leżącego na łóżku. 

Gdzie ja pójdę? Zadawałam sobie to pytanie od kilku dni. Może wyjadę?
Zawsze chciałam zamieszkać w Los Angeles i może moje marzenie się spełni.
Wyciągnęłam laptopa z walizki i włączyłam mapę. Dość długo zastanawiałam się czy chcę wyjechać z Kanady i stwierdziłam że tymczasowo tu zostanę ale wyjadę na drugi koniec państwa,w mało prawdopodobne miejsce aby mnie nie znaleźli. Włączyłam jeszcze rozkład jazdy pociągów i zauważyłam jeden który odjeżdżał o 3:45 w nocy i jechał na północ Kanady do miasta Jackville i tam postanowiłam się udać. 

Była już 2 w nocy, a strach narastał we mnie z minuty na minute coraz bardziej. Jeszcze nigdy nie zrobiłam czegoś tak szalonego. Niespokojnie siedziałam na swoim łóżku i napawałam się ciszą. Chciałam usnąć chociaż na chwilę ale nie dałam rady, mój plan musiał wypalić więc wolałam nie zasypiać. 
Chodząc z jednego kąta pokoju do drugiego, sprawdziłam w walizce czy wszystko mam i spojrzałam na zegarek 2:07 westchnęłam.
Usiadłam na parapecie i spojrzałam na otaczający mnie krajobraz, ta noc była ciemna i zimna. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że wyjeżdżam do innego miasta, w którym nigdy nie byłam. Bałam się, ale nie rezygnowałam. Za dużo nerwów i czasu poświęciłam na tą ucieczkę. 

Ponownie spojrzałam na zegarek 2:53- czas się zbierać.
*
Małymi kroczkami przemierzałam korytarz bidula, po cichu zeszłam ze schodów i podeszłam do drzwi wejściowych, zamknięte. No cholera!- krzyknęłam w myślach zrezygnowana. 
I co ja teraz zrobię?- zapytałam siebie samą


 __________________________________________________________________________
-I jak się wam podobał 9 rozdział? Co myślicie o tym całym planie Layli?
-Miasto "Jackville" do którego udać  się ma Layla jest zmyślone przeze mnie
-Podoba się wam nowy szablon? Ja osobiście jestem zachwycona :) 
+ rozdział niesprawdzony, nie mam już siły przepraszam.

piątek, 17 stycznia 2014

chapter 8

   Każdy kolejny dzień w domu dziecka wyglądał tak samo, ale sama coraz gorzej się czułam. Nie poznałam tutaj nikogo kto darzyłby mnie sympatią. 
W pierwszych dniach pobytu wszyscy byli mili ale szybko się to skończyło. Po kilku dniach już zaczęłam im przeszkadzać, większość osób trącało mnie gdy przechodziłam koło nich, z reguły były to osoby w moim wieku lub rok młodsze. Byłam wystraszona i bałam się tam każdego. Codziennie ktoś mnie wyzywał, nazywano mnie "głupią suką" gdy żaden pracownik bidula nie był w pobliżu. Bolało...bolało jak cholera, ale co mogłam zrobić? Byłam bezradna. 
Gdy zaczęła się szkoła wcale nie było lepiej. Gdy tylko uczniowie dowiedzieli się, że mieszkam w domu dziecka zaczęli się ze mnie śmiać, mówić że nikt mnie nie chce bo jestem taką idiotką, lub mówili po prostu że moi rodzice byli pijakami, wydającymi wszystkie swoje pieniądze na alkohol i dlatego mnie od nich zabrali.
Nie wiedzieli w jakiej sytuacji byłam, nie wiedzieli że moi rodzice nie żyją. Ale sądziłam, że tak będzie lepiej nikt nie zadawał pytań więc było mi lżej. Byłam też pośmiewiskiem ponieważ byłam wielką niezdarą. Gdy tylko potknęłam się na schodach lub upuściłam coś plotki roznosiły się po całej szkole. Jednym słowem robili "z igły widły" ponieważ moim zdaniem nie było to nic śmiesznego ale dla nich...dla nich było codzienną rozrywką śmiać się lub dręczyć tych słabszych. 

Codziennie płakałam z bezsilności, codziennie zadręczałam się myślami i pytaniami. 
Może gdybym pojechała z rodzicami i również zginęła w tym wypadku byłoby lepiej? 
Teraz męczę się na tym świecie, kilka razy miałam myśli samobójcze, ale byłam za słaba aby to zrobić.
Moją ucieczką od problemów było samookaleczenie się, zawsze mówiłam, że to jest głupie i robią to osoby chore lub mające coś z głową, zawsze sobie wmawiałam że nigdy tego nie zrobię, a jednak. To dawało mi ukojenie, dzięki temu choć na chwilę zapominałam o tym wszystkim co mnie otaczało, dzięki temu było mi lepiej ale tylko na krótką chwilę, potem wszystko wracało.
Pierwszego dnia zrobiłam jedną kreskę, ale już po tygodniu miałam połowę ręki w bliznach. Cięłam się codziennie, nie zwracałam uwagi na to czy byłam w szkole czy w domu. Potrafiłam wyjść na lekcji z klasy do toalety, usiąść na podłodze, zrobić kilka głębokich kresek i odpłynąć...Zdarzało mi się to dosyć często ale nikt nigdy mnie nie przyłapał.
 -
Pewnego razu gdy wracałam ze szkoły spotkałam na chodniku moją przyjaciółkę z chłopakiem, a raczej powinnam powiedzieć byłą przyjaciółkę która tak naprawdę nigdy moją przyjaciółką nie była. Z grzeczności powiedziałam do niej cześć i poszłam dalej, a ona słysząc to odwróciła się do mnie hej znamy się? krzyknęła za moim ramieniem na co się odwróciłam  
C..co? Layla to ty? hahahah Nie to niemożliwe hahaha boże dziewczyno kim ty się teraz stałaś? Od czasu do czasu popatrz w lustro i nie strasz ludzi na ulicy- wyśmiała mnie, a ja jedynie odwróciłam się i pobiegłam w stronę domu dziecka. Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach, kiedyś uważałam ją za moją przyjaciółkę, a teraz śmieje mi się w twarz. Nie mogłam w to uwierzyć. Szybko wbiegłam do budynku, a potem do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami i położyłam się na łóżku ciągle płacząc. Byłam zbyt słaba psychicznie aby wytrzymać to wszystko, dlatego poszłam do łazienki i usiadłam na podłodze. Wciąż zanosząc się szlochem zrobiłam jedno głębokie cięcie na lewej ręce, a potem drugie ale płytsze bo nawet na to nie miałam siły. Wykończona położyłam się na podłodze i usnęłam. Następnego dnia obudziłam się i jak zwykle poszłam do szkoły jak gdyby nigdy nic.
 -


Nie jadłam bo nie chciałam siedzieć z tymi tyranami na stołówce, większość zauważyła że po 6 miesiącach mieszkania tam znacznie schudłam, ale nikt nie zwracał na to większej uwagi, nikt się mną nie przejmował. 
Przez cały ten czas chodziłam do cholernego psychologa, pani Mrs.Greene która codziennie mówiła o tym samym, a ja jej nie słuchałam. Przez te 6 miesięcy zdążyłam opanować sztukę spania z otwartymi oczami więc siedzenie tam nie sprawiało mi większych problemów, no może oprócz tego że Mrs. marnowała tylko swój cenny czas. 

 Jednymi słowy nie radziłam sobie z samotnością, byłam wrakiem człowieka, znacznie schudłam, a włosy i paznokcie zaczęły mi się łamać i wypadać...powoli umierałam 

*
Po 9 miesiącach ciągłej udręki i bezsilności postanowiłam coś z tym zrobić, nie chciałam tam być. Po co miałam mieszkać w tym cholernym bidulu skoro i tak nikt nie zwracał na mnie uwagi, nikomu nie byłam potrzebna? Tamtego dnia stwierdziłam, że to koniec z ciągłym płaczem, to co było nie wróci i czas się z tym pogodzić. Postanowiłam zacząć nowe życie, bez miejsca na płacz, tęsknotę i udrękę. Chciałam zacząć ponownie żyć tak jak żyła większość nastolatków i mimo że to nie będzie łatwe chciałam zapomnieć.
Myślę że właśnie tego wieczora podjęłam najgłupszą decyzję w życiu, ale nie poddałam się, ten jedyny raz się nie poddałam i chciałam zrealizować swój plan. Nie wiedziałam gdzie ani dokładnie kiedy ale...chciałam uciec i zamierzałam to zrobić w najbliższych dniach. 

______________________________________________________________________________
I jak wrażenia po 8 rozdziale? Layla chce uciec, jak myślicie uda jej się? 
 rozdział krótki, ale w niedzielę będzie nowy hihi, zobaczycie co się stanie ;)


piątek, 10 stycznia 2014

chapter 7

          Wyszłyśmy z mojego pokoju i poszłyśmy wzdłuż korytarza, po chwili znalazłyśmy się pod drzwiami z ciemnego drewna. Pani dyrektor otworzyła je i przepuściła mnie w nich. Byłyśmy w ogromnej jadalni  wokół której poukładane były stoliki, a przy nich po 4 krzesła. Wyglądało to trochę jak w stołówce szkolnej, ale było o wiele przyjemniej. Ściany miały kolor blado niebieski, a gdzieniegdzie kolumny miały kolor beżowy. Pani Melanie powiedziała 'Witajcie dzieci' i wszystkie oczy zwróciły się na nas, a wszyscy chórem odpowiedzieli 'Dzień dobry'.
Dyrektor uśmiechnęła się i powiedziała 'To jest Layla Jones i od dzisiaj będzie z nami mieszkać, mam nadzieję że przyjmiecie ją ciepło' 
Uśmiechnęłam się lekko i nieśmiało pomachałam w stronę wszystkich tam obecnych. Zebrałam kilka miłych uśmiechów od dzieci i kilka złowrogich spojrzeń w moją stronę od starszych dziewczyn. To było zrozumiałe, że nie wszyscy będą mnie lubić ale miałam nadzieję, że znajdę chociaż jedną osobę z którą będę mogła normalnie porozmawiać.
Wszyscy powrócili do jedzenia, a ja spojrzałam na koniec pomieszczenia. W ostatniej ławce siedziała mała dziewczynka, miała dwa warkoczyki zwisające po bokach głowy i grzywkę ściętą na prosto.
Pani dyrektor powiedziała, że idziemy dalej 'zwiedzać' i kiedy już miałyśmy wyjść z jadalni usłyszałyśmy głośne odsuwanie krzesełka i tupot małych stup o podłogę. Po chwili zauważyłam, że to ta dziewczynka. Mała przybiegła koło nas i się przedstawiła 'Cześć jestem Jazzy' również się przedstawiłam i uścisnęłam wyciągniętą w moją stronę dłoń. 'Jak się czujesz?' zapytała i uśmiechnęła się do mnie 'Czuję się dobrze, a ty?' -odpowiedziałam 'Ja też dobrze'-odpowiedziała i ponownie się uśmiechnęła, a ja razem z nią. Ten uśmiech był zaraźliwy.
Dobra dziewczynki później sobie porozmawiacie teraz muszę pokazać Layli nasz dom, a ty Jazzy idź jeść obiad bo nie dostaniesz podwieczorku- powiedziała pani Melanie
Na pożegnanie pomimo swojego niskiego wzrostu Jazzy objęła mnie w pasie i mocno jak na swoje możliwości uścisnęła. Byłam zaskoczona i zmieszana, ale po krótkiej chwili odwzajemniłam uścisk. To było bardzo miłe 'Trzymaj się powiedziała' i pobiegła w stronę stolika.

Gdy wchodziłyśmy po schodach prowadzących na drugie piętro pani Melanie zaczęła opowiadać historię małej Jazzy. Okazało się, że ma prawie 7 lat i mieszka już tutaj około dwóch lat. Jej rodzice zostali zamordowani, ale do dzisiaj nie wiadomo z jakich powodów. Mocno wstrząsnęły mną te informacje. Jazzy jest bardzo inteligentna jak na swój wiek i dużo przeszła ale i tak wprowadza do naszego domu przyjemny i ciepły nastrój, każdemu potrafi poprawić humor i dlatego wszyscy ją tak lubią- dodała pani dyrektor i uśmiechnęła się. Cudowne z niej dziecko

-A pani ma jakieś dzieci?- zapytałam
-Nie- odpowiedziała smutno
-A nie myślała pani o zaadoptowaniu któregoś z tych dzieci?-powiedziałam bez namysłu po czym skarciłam się za to w myślach
-N-nie nie myślałam o tym...-powiedziała zamyślona Melanie i zapukała do kolejnych drzwi

'Dzień dobry'- powiedziałyśmy do pielęgniarki która siedziała za biurkiem.
'Ty musisz byś Layla, nasza nowa podopieczna, prawda'.
'Layla Jones' przedstawiłam się i lekko uśmiechnęłam do starszej kobiety o krągłych kształtach.

Po chwili wyszłyśmy z gabinetu pielęgniarki i poszłyśmy w stronę następnych drzwi z ciemnego drewna. Tu znajdują się komputery, a w sali obok pokój gier, kącik zabawowy i takie tam-powiedziała dyrektor i otworzyła drzwi kluczykiem.
Weszłyśmy do dużego pomieszczenia w którym naliczyłam 15 komputerów, był nawet fajny ale miałam swojego laptopa.
Przeszłyśmy do następnego pomieszczenia w którym znajdowała się 'bawialnia' która nie była dużo mniejsza od jadalni. Pokój był w kolorach przeróżnych, zaczynając od żółtych kończąc na niebieskich, po jednej stronie na ścianie była namalowana ogromna tęcza, a na drugiej samochód sportowy. Na wprost drzwi po drugiej stronie pomieszczenia znajdowało się kilka dużych okien z których można było zobaczyć mały las i staw. Było tutaj mnóstwo zabawek, gier, zauważyłam kilka wózków dla lalek i trzy kuchenki do zabawy. To wyglądało jak przedszkole! Gdybym była małym dzieckiem pewnie skakałabym z radości ale nie jestem. Widząc samochodziki leżące na podłodze przypomniałam sobie o moim braciszku, o braciszku którego już nie ma.
Następnie przeszłyśmy do szatni na parterze, małej świetlicy i pokoju cichej nauki w którym można było odrabiać lekcje. Pani Melanie pokazała mi również duży i przestronny salon z wyjściem na taras. Był naprawdę ładny, znajdowały się w nim dwie duże kanapy w kształcie litery L, a na jednej ze ścian wisiał ogromny telewizor. Gdybym nie wiedziała że jest to dom dziecka, śmiało mogłabym powiedzieć że to jest jakiś ośrodek wypoczynkowy.
Salon był ostatnim miejscem do zwiedzania dlatego pani dyrektor zaprowadziła mnie pod drzwi mojego pokoju i wróciła do swoich obowiązków. Weszłam do pokoju wpierw otwierając go kluczykiem który miałam w kieszeni swoich spodni i usiadłam na łóżku, dopiero teraz zauważyłam drugie drzwi znajdujące się zaraz koło wejściowych, podeszłam do nich i otworzyłam je. No tak, to była łazienka. Weszłam do niej i rozglądnęłam się, była pomalowana fioletową farbą, na prawo od drzwi znajdował się prysznic, a przed nim była wanna. Na wprost drzwi zauważyłam umywalkę z lustrem, a obok niej ubikację. Przed niewielką szafeczką na podłodze leżał mały kremowy dywanik, a z sufitu zwisała lampa. Postanowiłam wziąć prysznic więc wyszłam z pomieszczenia i otworzyłam jedną ze swoich toreb, wyciągnęłam z niej czyste ciuchy, bieliznę i wróciłam do łazienki.
Gdy skończyłam się myć wyszłam z łazienki przebrana w czyste ciuchy i zaczęłam się rozpakowywać. Zaczęłam od ciuchów, najpierw je posortowałam, bluzki do bluzek, spodnie do spodni itd. a potem powkładałam je do szafy. Następnie wyciągnęłam kosmetyki i zaniosłam je do łazienki, potem otworzyłam torbę której najbardziej nie chciałam otwierać, tą w której znajdowały się zdjęcia mojej rodziny.

_________________________________________________________________________________
Kochani! bardzo PRZEPRASZAM za kolejne spóźnienie z rozdziałem, ale dwa razy mi się usunął i byłam tak zdenerwowana, że nawet chciałam zakończyć to opowiadanie.
Pokażcie mi że czytacie i chcecie WIĘCEJ 
POKAŻCIE TO W KOMENTARZACH proszę
*rozdział nie powala ale w następnym już będzie działo się więcej*