niedziela, 15 grudnia 2013

chapter 5

    Następnego ranka obudziło mnie jakieś spadające na podłogę naczynie w kuchni, szybko zerwałam się z łóżka i biorąc wazon który miałam pod ręką po cichu zeszłam po schodach.
Byłam przekonana że ktoś jest w domu ponieważ słyszałam coraz głośniejsze odgłosy, przerażona schowałam się za ścianą oddzielającą salon od kuchni i gwałtownie weszłam do niej rzucając
się na osobę będącą w pomieszczeniu, piszcząc szybko wstałam z podłogi i pomogłam wstać starszej sąsiadce która często u nas przebywała i czasem gotowała dla mojej rodziny obiady kiedy mamy nie było w domu.

-Pani Mary, bardzo przepraszam, myślałam że to jakiś złodziej.
-Nic się nie stało słońce, wiem jak ci teraz trudno więc przyszłam ci trochę pomóc i zrobiłam dla ciebie śniadanie, pewnie nie jadłaś nic od wczoraj
-tak -cicho odparłam zamyślona i poczułam łzę spływającą po moim policzku
-nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Poradzisz sobie, a ja pomogę ci na tyle na ile będę mogła-powiedziała szczerze Mary i przytuliła mnie mocno.

Mary jest starszą samotną kobietą, była przyjaciółką mojej babci która zmarła rok temu, często przychodziła do nas na herbatę i opowiadała różne plotki jakie błądziły po okolicy. Była bardzo miłą, szczerą, uczciwą i pomocną kobietą, często gdy pokłóciłam się z rodzicami chodziłam do niej i rozmawiałam z nią,a ona zawsze starała się mi pomóc, ufam jej i wiem że mogę iść do niej z każdym problemem.

-Wie Pani? Gdy schodziłam na dół przez chwilę my-myślałam, że to może rodzice przy-przyjechali i to mama smaży bekon z jajkami tak jak to robiła co we-weekend-  cicho załkałam tuląc się do ramienia pani Mary

Płacząc jeszcze przez jakąś chwilę otrząsnęłam się słysząc dzwonek do drzwi, otarłam słone łzy z policzków, wysiąkałam nos i czekałam,aż Mary otworzy drzwi.
Z korytarza słyszałam szepty, a po chwili do kuchni weszła staruszka prosząca abym poszła do salonu bo ktoś tam na mnie czeka.
Weszłam do salonu patrząc w podłogę, niepewnie unosząc wzrok zauważyłam na kanapie jednego z policjantów który był u mnie wczoraj i młodą kobietę ubraną w czarną spódnicę, białą koszulę, czarny żakiet i granatowe szpilki.

-Dzień dobry-odezwał się policjant
-kiwnęłam głową nie odzywając się, ten dzień wcale nie był dobry...
-jestem Olivia Robinson, jestem psychologiem- powiedziała kobieta,którą pierwszy raz widzę podając mi rękę
-usiądź proszę- dodała, zakładając okulary po czym lekko się uśmiechnęła.

Grzecznie siadając skupiłam swoją uwagę na czarnej teczce leżącej koło skórzanej kanapy.
-Przyszliśmy omówić z tobą kilka spraw, wiemy że jest Ci ciężko, ale jest kilka rzeczy o których musimy porozmawiać- powiedział policjant
-dobrze- cicho powiedziałam zachrypniętym głosem

-Chcielibyśmy omówić z tobą wszystkie niewyjaśnione sprawy, jeśli nie będziesz na siłach oczywiście możesz przerwać naszą rozmowę. Tak więc pierwszą sprawą jest testament twojego ojca

-Mój tata napisał testament?!
-tak, napisał. Ojciec przypisał tobie cały swój majątek, samochód, dom i wszystkie pieniądze które do tej pory miał, które są na koncie.
-Ale mi nic nie wiadomo o żadnym spadku, nie wiedziałam że mój tata napisał testament, co się stanie z tym wszystkim kiedy będę w domu dziecka?
-I właśnie tu pojawia się problem, gdy będziesz w domu dziecka musisz wyznaczyć jakąś osobę do opiekowania się domem,wiemy że nie masz żadnej osoby z rodziny ale może masz jakiegoś zaufanego sąsiada? Oczywiście będziesz mogła odwiedzać ten dom kiedy tylko będziesz chciała.
-my-myślę że mam taką o-osobę
-w takim razie kogo masz na myśli?-powiedział policjant
-ja mogę opiekować się domem-powiedziała pani Mary
-dobrze, Laylo chcesz żeby pani Mary Gonzales opiekowała się domem podczas twojej nieobecności?
-jeśli to nie będzie kłopot-odparłam cicho
-dobrze więc tą sprawę mamy załatwioną, będziecie jeszcze panie musiały podpisać kilka papierów, a teraz następna sprawa. Laylo dzisiaj musisz spakować się i zawieziemy cię do domu dziecka znajdującego się na ulicy Bleecker Street.
-czy ja-ja muszę tam jechać, nie m-mogę tutaj zo-zostać?-jąkałam się, leki uspokajające nadal działały.
-niestety musisz tam pojechać, nie masz nikogo kto mógłby się tobą zaopiekować
-a pani Mary?
-niestety ale nie możemy nic zrobić, przykro nam
 I ostatnia sprawa to pogrzeb, oczywiście pomożemy ci go zorganizować, razem ustalimy datę i godzinę. Masz dostęp do konta swoich rodziców więc nie powinno być problemu z pieniędzmi, ale o pogrzebie porozmawiamy jutro, gdy będziesz podpisywać papiery o opiekę domu przez panią Mary.

Teraz zostanie z tobą pani psycholog, pomoże Ci się spakować i w międzyczasie porozmawiacie, o 15 ktoś po panią przyjedzie i zawiezie do nowego domu, do widzenia- pożegnał się policjant i odszedł w stronę swojego samochodu

Po zamknięciu drzwi pobiegłam do swojego pokoju, a z oczu zaczęły wydostawać mi się łzy, nie chciałam tam jechać ale wiedziałam, że musiałam. Dlaczego ta tragedia przytrafiła się mi ? Dlaczego to ja musiałam zostać sama ?
Położyłam się na łóżku i cicho płakałam, nie radziłam sobie z tym wszystkim, to spadło na mnie tak nagle, nagle stałam się odpowiedzialna sama za siebie i to mnie przerażało. Po chwili poczułam że ktoś wszedł do pokoju, to była ta psycholog, usiadła na łóżku i zaczęła do mnie mówić, ale jej nie słuchałam. Gdy się troszkę uspokoiłam, nic nie mówiąc wstałam z łóżka i podeszłam do mojej ogromnej szafy, wyciągnęłam z niej walizkę i zaczęłam pakować ciuchy, zerknęłam w stronę pani Olivii i zauważyłam że wstaje z łóżka i zaczyna mi pomagać, nie odezwałam ani słowem tylko nadal wkładałam ciuchy do mojej największej walizki. Gdy zapełniłyśmy ją całą ciuchami poszłam do małej garderoby z której wyciągnęłam mniejszą czerwoną walizkę i do niej zaczęłam pakować kosmetyki, zdjęcia, pamiętnik i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Pakując się myślałam jak tam będzie, jadę do obcych ludzi, czy oni będą się ze mnie śmiać czy może od razu zaczną mnie gnębić? Nie wiedziałam tego...
-jak tam będzie? -cicho i niepewnie spytałam pani Olivii
-nie będzie tak źle jak sobie wyobrażasz, jest tam dużo miłych osób, na pewno znajdziesz kogoś z kim będziesz mogła rozmawiać, będzie dobrze.
-boję się
-wiem że się boisz, ale nie pozwól aby strach przejął nad tobą kontrolę, jesteś silną dziewczyną, dasz sobie radę.
-czy mogę zadzwonić do mojej przyjaciółki i się z nią pożegnać?
-oczywiście -powiedziała psycholog i wyszła z pokoju zostawiając mnie samą.

_________________________________________________________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział,jest pisany na siłę bo nie potrafiłam skleić żadnego sensownego zdania, dlatego przepraszam.
Mimo wszystko piszcie w komentarzach co myślicie 
CZYTASZ-KOMENTUJESZ 

MAM ŚWIETNY POMYSŁ NA TO OPOWIADANIE I CHCĘ GO ZREALIZOWAĆ,ALE POTRZEBNA MI MOTYWACJA, A KOMENTARZY Z ROZDZIAŁU NA ROZDZIAŁ JEST CORAZ MNIEJ.

10 komentarzy:

  1. jeju ryczę jak głupia ;( ale tak, świetne opowiadanie i czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju biedna Layla :c
    Mam nadzieje, że sie ułoży ;d
    Czekam na nn <3
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba ci się ale dla mnie jest calkiem fajny i ciekawy. Na początku nawet myślałam że to Justin jest w jej domu,a tu tylko sąsiadka. Nie mogę się doczekać następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie. Bardzo mnie wciagnelo i wchodze codziennie i sprawdzam czy jest nastepny. Kocham twojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to! Świetnie piszesz, oby tak dalej!.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanir, z niecietpliwością czekam na następny rozdział :) @misteelly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh, przepraszam za literówki (jestem na tel)
      opowiadanie*
      niecierpliwością* :)

      Usuń
  7. Fantastyczne Kocham to ♥♥♥ Super piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń